gry do pobrania opis cyberpunk 2077

Teraz gdy Cyberpunk 2077 zawitał pod strzechy, jedni wychwalają go pod niebiosa, oraz drudzy pomstują, na czym świat stoi. I ja? Mnie CD Projekt RED wyprowadził z pewności naprawdę dużo, że zarządzam się na recenzję bez taryfy ulgowej. Na chwilę zapominam o aktualnym, że to własny oddział, któremu kibicuję z patriotycznego obowiązku, zapominam, że istniał Wiedźmin 3, zapominam o wszelkiej sympatii, którą posiadam i do producenta, i do tego celu jako takiego…

I czym mnie tak zdenerwowali REDzi? Tym, że po macoszemu potraktowali konsolowców, tym, że kazali mi czekać z ogrywaniem Cyberpunk 2077 do obecnej chwili (która dziwnie zbiegła się z publikacją pierwszej łatki), tym, że po przekładanej wielokrotnie premierze wypuścili półprodukt? Powodów istniałoby dużo, tylko ten nowi zirytował mnie najbardziej.

Bo przecież wszyscy chyba pamiętamy ów pierwszy, powyżej wstawiony zwiastun Cyberpunk 2077, gdzie zamiast daty premiery pojawiał się napis „When it’s ready”. Wiele byłem zatem w bycie wybaczyć REDom, by zobaczyć dopracowany produkt. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Bo jeżeli to, co dotarło na sklepowe półki, jest „ready”, to ja mówię głosem Michała Żebrowskiego.

Night City w stylu, w dziale natomiast w głąb

Cyberpunk 2077 to stopień, którego po tych ośmiu latach nie trzeba obecnie chyba nikomu przedstawiać. A przecież pewien zarys tła historycznego przyczynił się, by dokładnie poznać twórców. Bo czym stanowi wtedy uniwersum, które czekają na ekrany naszych pieców oraz telewizorów?

Przede ludziom to cyfrowa adaptacja papierowego erpega o określi Cyberpunk, którego twórcą był Mike Pondsmith (pracujący zresztą i przy Cyberpunk 2077). Gdyby zaś sięgnąć głębiej, doszukalibyśmy się inspiracji filmem Ridleya Scotta – Łowca Androidów, a i powiązań z takimi tuzami literackiego gatunku sci-fi jak Williams, Gibson czy Morgan.

Mówimy a o dystopijnym świecie przyszłości, w którym wszechpotężne korporacje zrzucają na siebie atomówki, ludzkość umieszcza się w olbrzymich metropoliach, a środkiem na pełne zło są cyber-wszczepy także inne modyfikacje ciała. W wyprawa do takiego właśnie fascynującego, a również bardzo mrocznego świata udałem się wraz z CD Projekt RED. No, i powinien toż przeznaczyć twórcom Wieśka, że Night City, moloch na wybrzeżu Pacyfiku, jest miejscem, w którym tak można się zagubić.

To miejscowość urzeka wszystkim – od industrialnych doków, przez luksusowe biurowce, aż po zapuszczone speluny. Zewsząd błyska po oczach neonami, wabi gwarem zatłoczonych ulic, trąbi klaksonami aut oraz ryczy ich silnikami. To miejscowość, jak już raz mnie pochwyciło, to za nic nie chciało puścić.

A za to należą się REDom olbrzymie brawa . Stworzyli metropolię, która stanowi potężna i ciekawa. Mapa naprawdę robi wrażenie swoim rozmiarem, oraz do Night City zbudowano jak chodzi nie dopiero w stopniu, jednak także w dziale. Co więc świadczy? Oraz wtedy, że mnóstwo tu tuneli, estakad, wiaduktów, wind, wpaść na dachy… Wszystko to dźwiga nie lada labirynt – ciasny, duszny również doskonale oddający atmosferę gigantycznej aglomeracji.

To mieszkanie po prostu jest głębię – i aktualnym razem prowadzę nie w grupach przestrzennych, ale metaforycznie. Daje się, że każdy zaułek, każdy rynek oraz wszelki stragan na aktualnym bazarze jest zbyt sobą dłuugą oraz atrakcyjną historię.

Niestety, Night City nie zawsze robi naprawdę dużo, gdy w ostatnim opisie. Osobiście ogrywałem Cyberpunk 2077 w klas konsolowej oraz niekiedy lokacje objawiałyby się tak dobrze, ale w zaskakująco wielu czasach drogi były pustawe, samochody przejeżdżały nimi z rzadka, a gwar rozmów cichł, jak gdyby oraz w obecnym możliwym świecie epidemia zmusiła ludzi do stania w zakładach. I, co tutaj dużo mówić, to znacznie psuło klimat.

Nie możliwość nie wspomnieć i o graficznych deficytach wersji konsolowej. Deszcz, który mógł być wyjątkowo nastrojowy, patrzał na moim PlayStation 4 nijako, klockowate bryły zastępowały złożoną architekturę, a asfalt wyglądał jak wysoka szara plama, po której śmigało moje auto.

Cały czas miałem doświadczenie, że jeżdżę lub chodzę po ciężkim i arcyciekawym świecie, ale dodatkowo dalej musiałem się domyślać, jak mógłby on czekać, gdyby został zrealizowany jak trzeba. Oczywiście, wrażenia moich redakcyjnych kolegów z grup pecetowej są o niebo lepsze, ale… cóż, trudno, aby się opierał na innych odczuciach!

Brawa dla scenarzystów

Inna rzecz to scenariusz. On, oczywiście, nie podlega żadnym rygorom technicznym, bo niezależnie od sprzętu czy wydajności, jednak będzie taki sam. Również tutaj REDzi odwalili kawał dobrej roboty. Formy są niesamowicie ciekawe oraz od wejścia budzą sympatię (lub antypatię – razem z planem pisarzy). Dialogi z organizacji to szybkie wymiany zdań, w których dowcipy przekładają się z ciętymi ripostami.

To jedno tyczy ponadto nie tylko wątku głównego, ale też zadań pobocznych. Znajdą się wprawdzie nudnawe zapchajdziury, jednak dużo z ostatnich prac i cieszy, również zastanawia. Niemal w wszystkiej spośród nich stanowi jedna tajemnica również zwrot akcji. I wszystko wówczas nie pozwala pominąć żadnego wykrzyknika, jaki na karcie oznacza rzecz do działania.

Ba! Mało tego! Scenarzyści tak właściwie wywiązali się z działania, iż istniał taki moment, że naprawdę chciałem „spalić to miasto”, jak pokazuje najsłynniejszy slogan reklamowy. Obudzić we mnie takie emocje jednym fabularnym twistem? No, no, szacunek!

Ramię w ramię ze drogim scenariopisarskim warsztatem idzie polska lokalizacja. Zaraz po pierwszych chwilach spędzonych w walce nie miałem sensu przełączać się na wersję angielską, choć taki był mój pierwotny zamysł. Wtedy nie słyszałem tak rewelacyjnie wykonanego dubbingu. Zaś nie mówię jedynie o Michale Żebrowskim, jednak on, rzecz jasna, też wywiązuje się ze znajomej funkcji popisowo.

Kawał świetnej roboty przygotowany przez scenarzystów imponuje tymże dużo, że Cyberpunk 2077 to praca naszpikowana wyborami – tak dialogowymi, jak i fabularnymi. Niemal każdą misję można doświadczyć na chwila sposobów, i każdy z nich to różna wersja opowieści.

Postacie niezależne pamiętały moje przeszłe opinie również odnosiły do nich w rozmowach, a wszystka alternatywna ścieżka (w relacji z tego, czy rozwiązywałem problem negocjacjami, skradaniem się czy, dajmy na ostatnie, siłą ognia) otwierała przede mną niesłyszaną dotąd narrację.

Też jak fabuła, tak również treść naszego bohatera, a wraz z nią jego wzrost, to dużo inna sprawa. Znalazłem tutaj kilka punktów wyjścia dla opowieści, masę różnych ścieżek, talentów, umiejętności… Jednak i tutaj nie brakło paru „ale”.

Mój V dysponuje większego

Zatrzymajmy się na chwilę do przodzie zabawy. Na zdobyciu jest bowiem kreator postaci. Ważną pracą, jaką trzeba się zająć, to obraz bohatera. Drogi jest tu sporo, przynajmniej nie stanowi wówczas widać nie oczywiście jak rozbudowane urządzenie do „tworzenia” wirtualnego ciała.

Trzeba jednak wspomnieć przy tej przyczyn, że Cyberpunk 2077 przełamuje stereotypy również zezwala na tworzenie stron transpłciowych, a nawet unika określenia „płeć”, tak przecież popularnego w innych produkcjach. No i właśnie, faktycznie, można sobie wybrać najjaśniejsze także najdłuższe genitalia na świecie. 😉

Jak już ustalimy się na każdego pięknisia lub maszkarona, chodzimy do wyboru atrybutów. Również tutaj zakładają się schody. Jednak na wstępie nie robi więc na dużo delikatny system, a jak już zaczynamy rozwijać rolę w trakcie kampanii, wychodzą na szczyt pewne niuanse. Po prawdzie, jest ich całkiem sporo.

Mamy bowiem klasyczny system zdobywania sprawdzenia i zwiększania atrybutów (tradycyjnie – to „staty” naszej skórze). Ale prócz tegoż są też moce oraz atuty. Te główne to wiedze, które rozwijają w relacji od tego, jaki system gry obierzemy. Gdy będziemy zabijać przeciwników po cichu, wbijemy okres w klasy „skradania”, jeżeli zaś powłamujemy się kilku do oprogramowania, podbijemy sobie „naruszanie protokołu”.

Za wszelki taki skok naszych możliwości dostajemy bonusy do statystyk i możliwość zakupu atutów. Te to to takie „perki” pogrupowane w mało drzewek. Brzmi to trudno? Tak oraz tak, moim mniemaniem jest nawet nazbyt złożone. Trochę zbyt dużo grzybów w ostatnim barszczu.

Co gorsza, wykonywa nie tłumaczy klarownie, co do czego jest oraz na czym liczy „lewelowanie” V. Wielu prac musiałem domyślać się sam, szperać w Internecie, by znaleźć ich opis albo prosić Macieja o pomoc, skoro on przezornie kupił zawczasu oficjalny przewodnik po Cyberpunk 2077. Wbrew tego, obecnie nie mam stuprocentowej pewności, czy dobrze patrzę na przypadek taką umiejętność jak „zimna krew”.

Jak to wszystko fajnie, jak dużo opcji, niemal każdy z atrybutów jakoś się w walce przydaje i, co bardzo, dodaje nowe drogi dialogowe, ale podejrzewam, że właśnie za innym czy trzecim dołączeniem do Cyberpunk 2077 zdołam w sumy świadomie prowadzić swoją rola. Zwłaszcza, że reset jest dodatkowy, ale dotyczy tylko atutów, pozostałe statystyki staną ze mną do celu tej gry.

Same „staty” to a nie wszystko, na początku rozgrywki do wyboru jest i jedna ze ścieżek, a zatem przeszłość bohatera. Tutaj mamy trzy możliwości: Nomada, Punk i Korpo. One z zmianie warunkują to, w jakim miejscu rozpoczniemy przyjemność oraz jako będą czekały swoje pierwsze chwile z Cyberpunk 2077.

Osobiście wybrałem drogę Punka, a wtedy chłopaka z ulicy, który potrafi ciemną stronę Night City również wdraża swoją miłość w lokalu, gdzie kumpel barman pyta go o przysługę. Idzie to moment sztampowo i, prawdę mówiąc, te ważne pół godziny czy godzina jakoś mnie nie porwały.

Poza samym początkiem rozgrywki, wybrana ścieżka determinuje też wiedzę naszego bohatera o świecie również możliwości dialogowe przydatne w jednych rozmowach. Ogólnie rzecz biorąc, to trojakie rozpoczęcie działalności jest mocno interesujące, jednak nie jest co się nim zachwycać. Żadna to rewolucja w budowaniu rozgrywki.

Tak właśnie, a jeżeli teraz o braku rewolucji mowa… Uważało nie być ani pojęcia o Wiedźminie, jednak coś wagę do niego zacząć, bo, niestety, wydaje się, że CD Projekt RED w konkretnym etapie osiadł na laurach.

Jeden karabin na potwory, drugi na ludzi

Pamiętam swoje pierwsze chwile z Wiedźminem 3 i powtarzam sobie, jak pomyślałem wtedy: takiej gry nadal nie było! Niestety, ani przez etap nie przyszło mi zatem do góry w kontekście Cyberpunk 2077. Dlaczego? Tak dlatego, iż obecne w zasadzie kopia Wieśka przeniesiona w świat przyszłości.

Konstrukcja zadań, sposób, w jaki zaciągana jest narracja, działanie ekwipunku, „przywoływanie” auta, nawet wygląd mapy oraz dziennika… Wszystko to wymaga bardzo jednoznaczne skojarzenia z ostatnią produkcją REDów. Trudno więc świadczyć o dużej rewolucji – ona stanowi co daleko fasadowa.

No ponieważ potrafiło się wydawać, że podejście CD Projekt RED do ich ostatniego pomysłu pragnęłoby być nowoczesne, jeżeli zdecydowali się na stronę pierwszoosobową, na mechanikę strzelania, na wprowadzenie pojazdów. Mogłoby się tak wydawać, tylko że…

Po pierwsze żaden z tych aspektów nie jest Bóg rozumie jak nowy. Wszystko więc istniałoby aktualnie w różnych produkcjach (nawet hakowanie do złudzenia przypomina serię Watch Dogs). A po drugie żaden z nich nie został wykonany bezbłędnie. Model jazdy oraz kolizji mocno zawodzi, niesienie ze broni jest ciężkie, skradanie tworzy na słowo honoru…

Co tu dużo mówić, dostaliśmy Wieśka zmieszanego z GTA i paroma innymi tytułami. Oczywiście ważna by podsumować Cyberpunk 2077. Zespół, który decydował nowe trendy, zmienia się w plagiatora… Oraz w najlepszym razie w autoplagiatora. Bardzo to poważne.

Cyberpunk 2077 – czy warto kupować?

Konia z rodzajem temu, kto udzieli zbornej reakcje na ostatnie zagadnienie! No, ale doświadczę to osiągnąć, taka moja rola! Mógłbym, oczywiście, pójść na łatwiznę i krzyknąć głosem kibola, z biało-czerwonym strzałem w oczach: Polacy, nic się nie stało! REDzi, jesteście świetni, zrobiliście cudowną grę, oraz całe błędy wybaczę Wam, bo Wiedźmin, Kraków i Michał Żebrowski! Gry na Komputer downloaduj.pl

Zapowiedziałem natomiast na początku, że właśnie nie zrobię. Bo prawo jest taka, iż na Fallouta 76… Tak, dobrze przeczytaliście, porównuję Cyberpunka do Fallouta 76! Tak dlatego na Fallouta 76 pomstowaliśmy, kiedy się dało, a Cyberpunkowi chcemy odpuszczać. Oczywiście, ten ten tytuł jest wysoce ciekawszą muzyką niż kalekie dziecię Bethesdy, tym jednakże w jednym te dwie produkcje są do siebie łudząco podobne. Biorę na spraw ich stronę techniczną.

A zatem bez taryfy ulgowej – Cyberpunk 2077 to półprodukt, zwykle w grupy konsolowej. Kazano nam czekać osiem lat na bubel, który ociera się o możliwość grywalności. Co wysoce, przecież lwia część graczy wciąż czerpie z konsol poprzedniej generacji – ba! zwłaszcza w klas podstawowej, – i tam pojawia się najwięcej błędów.

Grafika przyprawia miejscami o mdłości, a klatki przy każdej większej części chorują na łeb na szyję. Na bogactwo w kategoriach na PlayStation Pro oraz Xbox One X jest tak, jeżeli chodzi o optymalizację, tym jednak nawet posiadacze lepszych konsol nie zachowają się przed wszą masą bugów. O możliwości dedykowanej konsolom nowej generacji nic na razie nie można powiedzieć, bo trzeba na nią zaczekać do dalekiego roku. Jak długo dokładnie? To że przewidzieć, bowiem z pewnością priorytet będzie tworzyło łatanie obecnych edycji Cyberpunka.

Oraz tych jest tak MNÓSTWO. Narzekam na rzeczy postacie wijące się w niekontrolowanych spazmach, kawałki obiektów lewitujące w powietrzu, szwankujące ekrany zakupów oraz ekwipunku, znikające przedmioty, zawodzący autozapis, milknący dźwięk… Kobiety i Przyjaciele, Night City nie trzeba palić, ono jedyne się rozpada!

Jeszcze zupełnie nie widziałem takiej masy błędów. Niesławny Vampire: The Masquerade – Bloodlines (growe dinozaury pamiętają) był dopieszczonym majstersztykiem w porównaniu z Cyberpunk 2077. Także nie, nie mówię nic o zabawnych drobiazgach, które troszkę utrudniają zabawę. Toż po prostu lawina wszelkiej maści niedociągnięć, spod której niewiele da się zobaczyć.

Oczywiście, można stwierdzić, że to wszystko odda się załatać (tylko nie da się kolejny raz zrobić pierwszego wrażenia), iż to dopiero kwestie techniczne, iż nie ma co histeryzować, że właśnie naprawdę Cyberpunk 2077 jest dobry.

Tak tak, żarty żartami, tylko coś naprawdę jest z ostatnim Cyberpunkiem 2077. Chciałoby się nim zachwycić, i następnie wyskakuje jakiś błąd, który uniemożliwia dalszą zabawę. Także w takich momentach bardziej myślał sobie, kiedy taż chodzi mogłaby robić także daleko kupował w ostatnie, iż ona istnieje bogata, niż naprawdę tego był.

Był dość wrażenie, że pracuję w wersję beta, i nawet alfa i łapałem się na myśleniu o tym, gdy ta albo inna sprawa wyglądałaby, gdyby ją nieco wykończono, jakby się grała w klas ostatecznej… A następnie robiłeś sobie, że ale toż jest żyć wersja ostateczna.

I, niestety, tylko kwestia błędów i lekkiej wydajności na konsolach poprzedniej generacji zdecydowały na mojej ocenie. Cyberpunk 2077 mógłby bowiem celować w wysokie noty (choć że nie tak cenne jak wielu oryginalniejszy Wiedźmin), gdyby prawda był „ready”… Lecz nie jest!

Na efekt chciałbym również jakoś podsumować tę moją frustrację, niespełnione nadzieje, zawód, ubolewanie również wszelką masę innych emocji, jakie się we mnie kotłują, jednak chyba właściwie będzie, jeśli włożę moje słowa w usta samego z bohaterów Cyberpunka 2077. Niech on w moim imieniu przemówi do REDów, bo może lepiej sobie zadowoleni z wydawaniem tego modelu wiadomości.

Ocena końcowa Cyberpunk 2077 w grupie konsolowej

+ bardzo rozbudowane oraz klimatyczne Night City

+ rewelacyjny scenariusz, barwne jakości oraz szybkie dialogi

+ pełna zwrotów części i atrakcyjna intryga

+ gęsty, otwarty świat, w jakim można się zagubić bez reszty

+ mnóstwo ciekawych zadań pobocznych

+ zachodząca w ucho ścieżka dźwiękowa

+ wielki polski dubbing (z Michałem Żebrowskich, zawiera się rozumieć)

– kulejąca mechanika czucia i kształt prowadzenia samochodów

– przekombinowany rozwój głównego bohatera

– sporo rozwiązań ściągniętych z Wiedźmina także innych produkcji

– słabiutka optymalizacja na konsole poprzedniej generacji (zwłaszcza modele podstawowe)

– masa błędów, niekiedy w wartości uniemożliwiająca świetną zabawę (przede wszystkim na możliwościach konsolowych)

– zanikający dźwięk

Wymagania sprzętowe Cyberpunk 2077

Minimalne: Intel Core i5-3570K 3.4 GHz / AMD FX-8310 3.4 GHz 8 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780 / 4 GB Radeon RX 470 lub lepsza 70 GB HDD Windows 7/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-4790 3.6 GHz / AMD Ryzen 3 3200G 3.6 GHz 12 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 590 lub lepsza 70 GB SSD Windows 10 64-bit

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i7-6700 3.4 GHz / AMD Ryzen 5 3600 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 70 GB SSD Windows 10 64-bit

opisujemy gre pc demons souls remake

Stworzenie dobrej zabawy na premierę nie jest jasne. Producenci konsol umieszczają na listach popularne tytuły, którym doskonale za często brakuje jednego – dodatkowego momentu na zakończenie rozwoju. Takich rzeczy doświadczamy nawet na tak raczkującej generacji, ale PlayStation 5 jest wybór najlepszy line-up w swojej przygody, oraz najnowsza oferta Bluepoint Games to najlepsza praca dana na premierę japońskiej konsoli. Nie cali docenią tytuł, jednak fani umierania będą zadowoleni. Jaki jest Demon's Souls (PS5) na PS5? Zapraszamy na bliską recenzję.

Demon's Souls oferuje nasz świat w dobrych szatach

Od lat wyglądali na powrót Demon's Souls, tymczasem Sony nie zdecydowało się na swobodne odświeżenie produkcji oraz przyłożenie jej do rozbudowanego katalogu ekskluzywnych zabaw na PS4. Graczom przyszło poczekać nieco dłużej, ale dzięki tej książek Bluepoint Games dobitnie udowodniło, że Shadow of the Colossus nie był „przypadkiem przy produkcji”, a amerykańscy mistrzowie remake'ów zmierzyli się z hitem oraz umiejętnie go ulepszyli. Działanie nie należało do najłatwiejszych, ponieważ pierwowzór rozpoczął nowy rozdział w własnej branży – z obecnego czasu gracze ponownie chcieli umierać.

Recenzowany Demon's Souls powraca w naszym najlepszym wydaniu: stanowi wówczas ciągle bardzo wymagająca praca z bardzo charakterystycznym systemem walki, a zarazem niewymuszająca jednej ważny progresji. Po pierwszej godzinie wprawieni w bojach gracze usuną z kwitkiem pierwszego bossa, powrócą do Nexusa i zaczną wycieczki po kolejnych światach. W moim doświadczeniu deweloperzy nie chcieli zbyt dużo ruszać legendy, więc przemierzając kolejne lokacje często wiedziałem, gdzie mogę spodziewać się wrogów – zmierzając do Tower of Latria miałem gwarancja, na kogo trafię lub gdzie muszę się udać, by spotkać Maneatera. Ponownie po ulicy do Leechmongera zabłądziłem, a niezliczoną ilość razy zginąłem, dokonując błędnego wyboru bogaty w Valley of Defilement. Te klimatyczne elementy zostały zachowane, jeśli to spędziliście w oryginale dziesiątki godzin, więc będziecie zajmować się produkcją wykorzystując wszystkie przejścia, uwypuklając niedoskonałości wrogów i wykorzystując przyjemność z każdego pokonanego przeciwnika. Tytuł daje taką tąż radość jak za czasów PlayStation 3, a wszystko przybrało niespotykanych wcześniej rozmiarów.

Gra po raz inny nie wybacza najmniejszych błędów, a potencjalnie „zwykły” przeciwnik może nas pogrążyć. W Demon's Souls ponownie kolekcjonujemy dusze pokonanych rywali, i po powrocie do Nexusa ulepszamy naszego bohatera – łatwiej jednak napisać niż zrobić. Lata temu From Software nauczyło nas, że po jakiejś śmierci jesteśmy wyłącznie samą możliwość na odkupienie swoich przyczyn i zwiększenie zdobytego dorobku, a gdy już przeciwny raz topór wroga przedzieli naszą czachę: zbieramy z początku. W najnowszej pozycji Bluepoint Games umieranie boli, ale jeszcze nie rozmawiamy o złości wywołanej pracą lub za dużym poziomem trudności, i właściwie zniecierpliwieniu paniką, przez jaką wykonali złych wyborów podczas tańca śmierci. W trakcie przemierzania kolejnych krain miałem często wrażenie, że inne Dusze są trudniejsze – po usunięciu z propozycją kilku dni wiem, gdzie występuje „problem”.

Demons Souls poraża skalą. To remake z natur i kości

Tymże „faktem” nie są nowe, niespodziewane ruchy przeciwników, wrzucenie kilkudziesięciu wrogów na malutkiej przestrzeni, a zatem jak Demon's Souls się prezentuje. W sztuce Bluepoint Games każdy boss zachwyca skalą i wykonaniem – Tower Knight jest mocny, potężny, a od pierwszego spotkania poczujemy jego zdolność. Każdy atak nie tylko miażdży naszą stronę, natomiast skala „Wieży” mnie po prostu zachwyciła. Nie przyznawałem, że naprawdę tak może wyglądać zwykły rycerz, który również wymęczy jak nigdy dotąd. Skalą wroga szybko się zachłysnąć także przy spotkaniu z Flamelurkerem, który stanowi współcześnie bardziej intensywny, a jego ogień emanuje niespotykanym wcześniej zasięgiem. Wielu problemów sprawił mi ponownie Dirty Colossusus, który mimo braku zaskakującej gibkości, wielokrotnie potrafi zaskoczyć atakiem. Obrzydliwie wyglądają Leechmonger oraz Phalanx, których ciała są teraz dosłownie żyjącymi bytami, a podczas walk zwróciłem uwagę nawet na najmniejsze detale, z jakimi poradzili sobie deweloperzy. W pakiecie bossów nie znajdziemy nowych rywali, przecież mam doświadczenie, że wielu graczy będzie szkolić się „znanych postaci” na nowo, ponieważ zespołowi udało skończyć się znakomitego odświeżenia. Same pojedynki to wprawdzie nadal żmudna praca poprzedzona wieloma ciężkimi doświadczeniami – każdy boss tworzy bezpośrednie złe strony, więc gracze, którzy będą dochodzić do produkcji pierwszy raz będą mogli z przyjemnością (również bólem) mówić ich sekrety.

Ogólnie gra olśniewa oprawą. Podczas konkurencji na Samsungu QLED Q800T regularnie doceniałem każdą przesiąkniętą mroczną atmosferą lokację – natomiast tychże w pozie nie brakuje. Ponownie często odwiedzamy ruiny, pogrążamy się w szaleństwie zespołów labiryntów, przeszukując kolejne mieszkania również rozwijając nowe projekty. Każdy świat w sztuce potrafi zachwycić wykonaniem, oświetleniem oraz szeregiem efektów. Pamiętacie most palony przez przerośniętą jaszczurkę? Teraz kilkukrotnie przystanąłem, aby obserwować, jak taż bestia wyłania się z zdali również upiększa krajobraz swoim ognistym oddechem. Wspomniany Tower Knight jest nadzieję wykorzystać swoją siłę, zaś jego niebiesko-biała poświata rozświetlała moje biuro podczas nocnej walki. Wygląda to wprost epicko i tu niemal podczas każdego starcia mógłbym podziwiać oprawę, wyszczególniając najmniejsze elementy. Bluepoint Games zaprezentowało aktualnie najlepiej wyglądającą pracę na PS5.

Demon's Souls wówczas nie tylko zdumiewające lokacje, lecz również bardzo dopracowany dźwięk. Zespół Bluepoint Games wykorzystuje potęgę Tempest 3D, dzięki czemu podczas rozgrywki na słuchawkach bardzo szybko określić, gdzie dokładnie wybierają się rywale również co najważniejsze – kiedy atakują. Owa nauka jest wyjątkowo użyteczna w trakcie pojedynków z podstawowymi wrogami, ponieważ szybko określimy nacierający w własną stronę pocisk, a również podczas starć z bossami. Armor Spider w trakcie realizacji swojego charakterystycznego ruchu rzucania pajęczyną wydaje specyficzny odgłos, który pozwoli określić, kiedy sieć zmierza w bliskim kursu. Gdy podłoże ulega zapłonowi (tutaj animacja została odrobinę zmieniona), słyszymy jak ogień zmierza w polskim kursu. Na każdym ruchu w badanym Demon's Souls byłem zaskakiwany jak odrestaurowane lokacje oraz potwory współgrają z udźwiękowieniem – to świetne połączenie, które uznaje się podczas każdej godziny spędzonej w produkcji. Twórcy odświeżyli cały soundtrack, i takim ukłonem w punktu oddanych sympatyków jest fakt, że w terminie usłyszycie część znanej obsady – deweloperzy zetknęli się z niewielu muzykami oraz ponownie nagrali znane kwestie, wykorzystując tę technologię.

Miłym dodatkiem do jednej oprawy jest zarówno Photo Mode, dzięki któremu wyłapiemy efektowne ujęcia: przynajmniej nie jestem miłośnikiem tej ofercie, z ciekawością wypróbowałem filtry. W prac pojawia się opcja narzucenia na ekran różnych barw, które leczą nie tylko podczas wykonywania fotek, jednak za ich pomocą na stałe zmieniamy wygląd świata. Drink z takich filtrów upodabnia grę do klasycznego Demon's Souls Remake.

Demon's Souls Remake wybrało odpowiedniego przyspieszenia

Nie potrafię tak powiedzieć, iż w Demons Souls nie zamieniłoby się nic. Teraz stanowimy silniejszą władzę nad postacią (8-kierunkowy roll), ale najistotniejsze jest upłynnienie rozgrywki. Twórcy pozwalają wybrać dwa tryby – Performance Mode proponuje wyjściową rozdzielczość 1440p (do 4K) przy 60 klatkach na sekundę, a Cinematic Mode myśli o natywne 4K przy 30 fps. Nie mogę tu jednak mówić o płynnej zabawie w wszystkim pomieszczeniu, ponieważ podczas gry testowałem oba nastroje oraz zwłaszcza podczas „płynniejszej rozgrywki” miałem kilkukrotnie okazję doświadczyć spadków animacji. Mam poczucie, że za wszelkim razem stara owo niska wpadka, ponieważ do wskazanych sytuacji wchodziło w okresie swobodnej eksploracji – gdy obok nie znajdywali się przeciwnicy i nic nie świadczyło o nadmiernym wykorzystaniu energii konsoli. Opowiadając o niskich problemach, muszę wspomnieć, że Bluepoint Games nadal nie poradziło sobie z okiełznaniem kamery, która potrafi wariować podczas spotkania kilku wrogów na niskiej powierzchni. Był okazję kilkukrotnie spaść z ważnej wysokości, gdy system namierzania wyłapał złego wroga, i ja mając gwarancję, iż korzystam jeszcze za sobą odrobinę przestrzeni, runąłem w głąb.

Zespół Bluepoint Games doskonale zdawał sobie sprawę, że mierzy się z samą z najważniejszych gier w przeszłości PS3, a zarazem produkcją będącą wielką rzeszę fanów, którzy od lat wyglądali na odświeżenie. Najpewniej z tegoż argumentu nie zmieniono takich zasad jak rozkładanie się informacjami ze świata z własnymi graczami (wszystko warto czytać!). Ponownie tryb sieciowy przeprowadza się przez system pozostawionych znaków, jednak ze powodu na funkcjonowanie w sztukę przed premierą – nie miałem ponad okazji stoczyć pojedynków PvP. Twórcy jednak zapewniają, że i również w obecnym fakcie nie zdecydowali się na dużo silne modyfikacje. W grze powracają, natomiast są lepiej wyjaśnione, World Tendency, które kiedy teraz widziałem – ponownie spotykają się z mieszanymi reakcjami. Studio jednak łatwo nie chciało dotykać „podstaw”, jednak nie świadczy to, że w badanym Demon's Souls nie natrafimy na nowości. Już dzisiaj społeczność przyszła do tajemniczych drzwi, z jakich założeniem będzie się teraz mieć, a istnieję widoczny, że to jedynie początek sekretów wrzuconych do realizacji.

Demon's Souls Remake czerpie garściami z ofercie PS5

Bluepoint Games otrzymało za zadanie nie tylko wprowadzić Demon's Souls na ostatnią generację, ale wykorzystać unikalne funkcje PlayStation 5. Już po spotkaniu bossa oraz pierwszej porażce, w Kartach zabawy w menu konsoli pojawia się duża możliwość przeskoczenia do wybranego przeciwnika – twórcy zapewne nie ułatwiają zadania zaś nie wrzucą nas tuż przed bramę, ale pozwalają przenieść się do wybranego świata (nie musimy używać przez Nexus). W trakcie rozgrywki również możemy wykorzystać spośród uwagi – opracowano opcjonalne porady, które pomogą kilka starć. Szczerze świadcząc nie chodzę do graczy, którzy poszukują poradników tego gatunku, tylko jestem przekonany, że mniej zaznajomieni z gatunkiem śmiało oraz z poczuciem ulgi wezmą z niewiele filmików – dziś nie musimy szukać w Budów najlepszych otwarty na walkę, bowiem te zostają zaproponowane przez organizm.

Twórcy kapitalnie wykorzystują kontroler DualSense – spośród jego głośnika płyną dźwięki, gdy nasz miecz uwolni się od podstawie rywala, a jednocześnie otrzymujemy niespotykane wcześniej sprężenie zwrotne. Haptyczne wibracje dodają grze nowego znaczenia: systematycznie czujemy, jak przez cały pad przechodzi moc, a potencjał kontrolera jest nawet używany w takich momentach, jak klasyczne niszczenie beczek. Tytuł w którymkolwiek miejscu czerpie garściami z haptyków, a każdy atak rywali poczujecie w bardzo zróżnicowany sposób. Bluepoint Games wyciągnęło wielu z unikalnych funkcji PS5 i zaszczepiło spożywa w badanym Demon's Souls.

Myślicie ten trudny czas oczekiwania po drugiej glebie zafundowanej przez Old Hero? Teraz gra wczytuje się błyskawicznie oraz nie możecie nawet marzyć o zrobieniu kawy pomiędzy kolejnymi próbami. SSD w PlayStation 5 zostało dobrze wykorzystane – 27 sekund do włączenia gry, 10,5 sekundy do wczytania pierwszej rozgrywki, 8 sekund do przejścia z Nexusa do jakiegoś ze światów, 5,5 sekundy przeskoczenia z jednego świata do następnego przy użyciu Kart (system PS5), a 7,5 sekundy zajmuje wskrzeszenie po śmierci. Koniec z oczekiwaniem na umieranie.

Demon's Souls Remake pokazuje, jak powinno podejmować się nową generację PS5

Można prowadzić wiele na materiał premierowych tytułów dla drugiej generacji Sony oraz Microsoftu, jednak dzięki jednej grze Japończycy spełnili marzenia wielu fanów, którzy z lat czekali na powrót Demon's Souls. Produkcja From Program nie tylko powróciła, ona wyznaczyła nowy standard. To remake niemal idealny.

Stworzenie dobrej zabawy na premierę nie jest oczywiste. Producenci konsol zamieszczają na listach popularne tytuły, którym zdecydowanie za często brakuje jednego – dodatkowego momentu na dokończenie rozwoju. Takich formy doświadczamy nawet na właśnie raczkującej generacji, ale PlayStation 5 ma całkiem najlepszy line-up w bliskiej przygodzie, a najnowsza propozycja Bluepoint Games to najidealniejsza produkcja zwrócona na premierę japońskiej konsoli. Nie ludzie docenią tytuł, jednak fani umierania będą wniebowzięci. Jaki istnieje Demon's Souls Remake (PS5) na PS5? Zapraszamy na polską ocenę.

Demon's Souls oferuje nasz świat w znacznych szatach

Demon's Souls Remake – recenzja gry – przygotowanie do walki

Od lat oczekiwali na powrót Demon's Souls Remake, tymczasem Sony nie zdecydowało się na niskie odświeżenie prac i dorzucenie jej do rozbudowanego katalogu ekskluzywnych gier na PS4. Graczom przyszło poczekać nieco dłużej, jednak dzięki tej książki Bluepoint Games dobitnie udowodniło, że Shadow of the Colossus nie był „przypadkiem przy pracy”, a amerykańscy mistrzowie remake'ów zmierzyli się z hitem i zdecydowanie go ulepszyli. Działanie nie chodziło do najłatwiejszych, ponieważ pierwowzór rozpoczął nowy rozdział w bliskiej branży – od ostatniego terminu gracze ponownie chcieli umierać.

Recenzowany Demon's Souls Remake powraca w bliskim najmocniejszym wyjściu: istnieje zatem jeszcze bardzo wymagająca produkcja z bardzo specyficznym systemem walki, a jednocześnie niewymuszająca jednej drogi progresji. Po pierwszej godzinie wprawieni w bojach gracze usuną z kwitkiem pierwszego bossa, powrócą do Nexusa również rozpoczną podróże po kolejnych światach. W moim odczuciu deweloperzy nie chcieli zbyt dużo ruszać legendy, więc przemierzając kolejne lokacje często wiedziałem, gdzie mogę spodziewać się wrogów – zmierzając do Tower of Latria miałem gwarancja, na kogo trafię lub gdzie muszę się udać, żeby spotkać Maneatera. Ponownie po ulicy do Leechmongera zabłądziłem, a niezliczoną liczbę razy zginąłem, dokonując błędnego wyboru ważny w Valley of Defilement. Te klimatyczne elementy zostały zachowane, jeżeli to spędziliście w oryginale dziesiątki godzin, zatem będziecie cieszyć się produkcją wykorzystując wszystkie przejścia, uwypuklając niedoskonałości wrogów i szukając przyjemność z wszelkiego pokonanego przeciwnika. Tytuł sprawia taką samą radość jak za czasów PlayStation 3, ale wszystko przybrało niespotykanych wcześniej rozmiarów.

Gra po raz inny nie wybacza najmniejszych błędów, a potencjalnie „zwykły” przeciwnik że nas pogrążyć. W Demon's Souls ponownie kolekcjonujemy dusze pokonanych rywali, i po powrocie do Nexusa ulepszamy naszego bohatera – łatwiej jednak napisać niż zrobić. Lata temu From Software nauczyło nas, że po jakiejś śmierci jesteśmy chociaż samą okazję na odkupienie swoich win oraz zwiększenie zdobytego dorobku, a gdy już drugi raz topór wroga przedzieli naszą czachę: zbieramy z początku. W najróżniejszej pozycji Bluepoint Games umieranie boli, ale dodatkowo nie świadczymy o złości wywołanej produkcją lub zbyt wysokim poziomem trudności, a właściwie zniecierpliwieniu paniką, przez jaką dokonaliśmy złych wyborów podczas tańca śmierci. W trakcie przemierzania kolejnych krain miałem często wrażenie, że nowe Dusze są trudniejsze – po usunięciu z inicjatywą kilku dni wiem, gdzie występuje „problem”. darmowe gry dla dzieci

Demon's Souls Remake poraża skalą. To remake z farbie i kości

Demon's Souls Remake – recenzja gry – Tower Knight

Tym „faktem” nie są nowe, niespodziewane ruchy przeciwników, wrzucenie kilkudziesięciu wrogów na malutkiej powierzchni, zaś wtedy jak Demons Souls się prezentuje. W produkcji Bluepoint Games każdy boss zachwyca skalą oraz wykonaniem – Tower Knight jest poważny, potężny, oraz od pierwszego spotkania poczujemy jego wielkość. Każdy atak nie tylko miażdży naszą strona, natomiast skala „Wieży” mnie po prostu zachwyciła. Nie liczył, że tak dobrze może wyglądać zwykły rycerz, który również wymęczy jak nigdy dotąd. Skalą wroga szybko się zachłysnąć także przy spotkaniu z Flamelurkerem, jaki stanowi teraz bardziej intensywny, oraz jego ogień emanuje niespotykanym wcześniej zasięgiem. Dużo problemów sprawił mi ponownie Dirty Colossusus, który mimo braku zaskakującej gibkości, wielokrotnie potrafi zaskoczyć atakiem. Obrzydliwie wyglądają Leechmonger oraz Phalanx, których ciała są teraz dosłownie żyjącymi bytami, a podczas walk zwróciłem uwagę chociażby na najdrobniejsze detale, z jakimi poradzili sobie deweloperzy. W składzie bossów nie znajdziemy nowych rywali, ale mam poczucie, że dużo graczy będzie tłumaczyć się „znanych osób” na nowo, ponieważ zespołowi udało przygotować się znakomitego odświeżenia. Same etapy to przecież nadal żmudna praca poprzedzona wieloma bolesnymi doświadczeniami – każdy boss ma znajome złe strony, więc gracze, jacy będą przystępować do pracy pierwszy raz będą potrafili z satysfakcją (oraz bólem) pokazywać ich sekrety.

Ogólnie gra olśniewa oprawą. Podczas gry na Samsungu QLED Q800T regularnie doceniałem każdą przesiąkniętą mroczną atmosferą lokację – i obecnych w pozie nie brakuje. Ponownie często bywamy ruiny, pogrążamy się w szaleństwie zespołów labiryntów, przeszukując inne mieszkania i kreując nowe skróty. Każdy świat w sztuce potrafi zachwycić wykonaniem, oświetleniem oraz szeregiem efektów. Pamiętacie most palony przez przerośniętą jaszczurkę? Teraz kilkukrotnie przystanąłem, by obserwować, jak taż bestia wyłania się z poświęcili oraz upiększa krajobraz swoim ognistym oddechem. Wspomniany Tower Knight ma okazję wykorzystać swoją energia, natomiast jego niebiesko-biała poświata rozświetlała moje biuro podczas nocnej walki. Robi to całkiem epicko i tu niemal podczas każdego starcia mógłbym podziwiać oprawę, wyszczególniając najmniejsze elementy. Bluepoint Games zaprezentowało aktualnie najlepiej wyglądającą produkcję na PS5.

Demon's Souls Remake – recenzja gry – Tu naprawdę stosuje się Demons Souls

Demons Souls to nie tylko zdumiewające lokacje, lecz jeszcze bardzo dopracowany dźwięk. Zespół Bluepoint Games wykorzystuje potęgę Tempest 3D, dzięki czemu podczas konkurencji na słuchawkach znacznie precyzyjnie określić, gdzie dokładnie otrzymują się rywale oraz co najistotniejsze – kiedy atakują. Ta wiedza jest szczególnie potrzebna w trakcie pojedynków z popularnymi wrogami, ponieważ szybko określimy nacierający w bliską stronę pocisk, ale również podczas starć z bossami. Armor Spider w trakcie realizacji swojego indywidualnego ruchu rzucania pajęczyną wydaje specyficzny odgłos, który umożliwia określić, kiedy sieć szuka w polskim stylu. Gdy podłoże ulega zapłonowi (tutaj animacja została odrobinę zmieniona), postrzegamy jak ogień chce w polskim kursu. Na wszystkim etapu w badanym Demon's Souls byłem zaskakiwany jak odrestaurowane lokacje oraz potwory współgrają z udźwiękowieniem – to wspaniałe połączenie, które docenia się podczas każdej pory spędzonej w produkcji. Twórcy odświeżyli cały soundtrack, i jednym ukłonem w celu oddanych sympatyków jest fakt, że w terminie usłyszycie część swej obsady – deweloperzy zetknęli się z kilkoma aktorami oraz dodatkowo nagrali znane kwestie, wykorzystując tę technologię.

Miłym dodatkiem do indywidualnej oprawy jest dodatkowo Photo Mode, dzięki któremu wyłapiemy efektowne ujęcia: wprawdzie nie jestem zwolennikiem tej spraw, z uwagą wypróbowałem filtry. W prac pojawia się opcja nałożenia na ekran różnych barw, jakie odbywają nie tylko podczas wykonywania fotek, a za ich radą na pewne zmieniamy wygląd świata. Jeden z takich filtrów upodabnia grę do klasycznego Demon's Souls.

Demon's Souls wybrało odpowiedniego przyspieszenia

Demon's Souls Remake – recenzja gry – Nexus

Nie potrafię tak powiedzieć, że w Demon's Souls nie zmieniło się nic. Dziś zawieramy poważniejszą władzę nad postacią (8-kierunkowy roll), ale najważniejsze jest upłynnienie rozgrywki. Twórcy pozwalają wybrać dwa sposoby – Performance Mode proponuje wyjściową rozdzielczość 1440p (do 4K) przy 60 klatkach na minutę, a Cinematic Mode dba o natywne 4K przy 30 fps. Nie potrafię tutaj jednak rozmawiać o płynnej zabawie w dowolnym pomieszczeniu, ponieważ podczas gry testowałem oba style oraz zwłaszcza podczas „płynniejszej rozgrywki” miałem kilkukrotnie okazję doświadczyć spadków animacji. Mam wrażenie, że za wszelkim jednocześnie stanowiła toż niska wpadka, ponieważ do określonych sytuacji wchodziło w momencie swobodnej eksploracji – gdy przy nie wydobywali się przeciwnicy oraz nic nie mówiło o nadmiernym wykorzystaniu mocy konsoli. Przypominając o niskich problemach, muszę wspomnieć, że Bluepoint Games nadal nie poradziło sobie z okiełznaniem kamery, która potrafi wariować podczas spotkania kilku wrogów na niewielkiej przestrzeni. Był nadzieję kilkukrotnie spaść z pełnej wysokości, jak system namierzania wyłapał złego wroga, a ja będąc pewność, iż mam też za sobą odrobinę przestrzeni, runąłem w przepaść.

Zespół Bluepoint Games doskonale zdawał sobie sprawę, że mierzy się z samą z najważniejszych zabaw w sprawy PS3, i dodatkowo produkcją posiadającą wysoką rzeszę fanów, którzy od lat liczyli na odświeżenie. Może spośród tegoż argumentu nie zmieniono takich substancji jak dzielenie się danymi ze świata z innymi graczami (wszystko warto czytać!). Ponownie tryb sieciowy dokonuje się przez organizm pozostawionych znaków, jednak ze powodu na prezentowanie w realizację przed premierą – nie był ponad okazji stoczyć pojedynków PvP. Twórcy jednak zapewniają, że jeszcze również w obecnym faktu nie zdecydowali się na dużo widoczne modyfikacje. W sztuce powracają, lecz są lepiej wyjaśnione, World Tendency, które kiedy szybko widziałem – ponownie spotykają się z mieszanymi reakcjami. Studio ale kompletnie nie chciało dotykać „podstaw”, chociaż nie znaczy to, że w recenzowanym Demons Souls nie natrafimy na zmian. Już dzisiaj społeczność dotarła do tajemniczych drzwi, z których zaczęciem będzie się teraz mierzyć, natomiast jestem przekonany, iż to dopiero początek sekretów wrzuconych do pracy.

Demon's Souls czerpie garściami z propozycji PS5

Bluepoint Games otrzymało za zadanie nie tylko wprowadzić Demons Souls na następną generację, ale wykorzystać unikalne funkcje PlayStation 5. Teraz po spotkaniu starego i ważnej porażce, w Umowach zabawy w menu konsoli pojawia się duża możliwość przeskoczenia do wybranego przeciwnika – twórcy tak nie ułatwiają ćwiczenia dodatkowo nie wrzucą nas tuż przed bramę, ale pozwalają przenieść się do wybranego świata (nie musimy używać przez Nexus). W trakcie rozgrywki także możemy zaczerpnąć z uwadze – opracowano opcjonalne porady, które ułatwią kilka starć. Szczerze znacząc nie chodzę do graczy, którzy szukają poradników tego typu, ale jestem świadomy, że mniej zaznajomieni z poziomem śmiało oraz z uczuciem ulgi wezmą z kilku filmików – dziś nie musimy szukać w Budowie najlepszych porad na walkę, bo te trwają zaproponowane przez organizm.

Twórcy kapitalnie wykorzystują kontroler DualSense – z jego głośnika płyną dźwięki, jak nasz miecz odbije się od tarczy rywala, a jednocześnie otrzymujemy niespotykane wcześniej sprężenie zwrotne. Haptyczne wibracje dodają grze nowego znaczenia: systematycznie czujemy, jak przez wszystek pad przechodzi moc, a potencjał kontrolera jest nawet wykorzystywany w takich momentach, jak klasyczne niszczenie beczek. Tytuł w jakimś miejscu czerpie garściami z haptyków, i wszystek atak rywali doświadczycie w bardzo zróżnicowany sposób. Bluepoint Games wyciągnęło wielu z unikalnych funkcji PS5 i zaszczepiło je w recenzowanym Demon's Souls Remake.

Macie tenże trudni czas oczekiwania po kolejnej glebie zafundowanej przez Old Hero? Teraz gra wczytuje się błyskawicznie dodatkowo nie możecie nawet marzyć o zrobieniu kawy pomiędzy kolejnymi próbami. SSD w PlayStation 5 zostało dobrze wykorzystane – 27 sekund do włączenia gry, 10,5 sekundy do wczytania pierwszej rozgrywki, 8 sekund do przejścia z Nexusa do samego ze światów, 5,5 sekundy przeskoczenia z jakiegoś świata do następnego przy wykorzystaniu Kart (system PS5), a 7,5 sekundy zajmuje wskrzeszenie po śmierci. Koniec z oczekiwaniem na umieranie.

Demons Souls pokazuje, jak powinno tworzyć się nową generację

Kiedy obecnie wspomniałem na samym początku – producenci często zawodzą oferując pierwsze zabawy na wyłączność. Recenzowany Demon's Souls Remake zdecydowanie nie jest sztuką dla każdego, jednak entuzjaści dzieł From Program będą zachwyceni. To dla nich, kiedy i dla mnie, będzie najzgodniejszy tytuł zrobiony na premierę nowej konsoli Sony. Część będzie narzekać, iż jest toż „tylko remake”, przecież jestem odporny, że wszystka konsola debiutująca na rynku chciałaby być takiego odgrzewanego kotleta.

Demons Souls powraca na PlayStation 5 w blasku, o jakim nie marzyliśmy. Wyciągając najlepsze momenty oraz czerpiąc garściami z kolejnej generacji Sony, jednocześnie jest duże poszanowanie gry wykreowanej przez From Software.